
Zdaję sobie sprawę, że zabrzmieć mogło to co najmniej dziwnie, bo jak moje Ego, może być również czyimś :) a w ogóle co za wariacki pomysł by porównywać je do kurzego jajka ;) Ten pogląd wynika z tego, że osoby, które nas otaczają budują nasze mniemanie o sobie samym. W dużej mierze to co sądzą o nas inni, powoduje, że nabieramy takich czy innych przekonań o sobie i świecie. Nasz świat. Chodzi o to, że nasze Ego w fazie początkowej jest małe, niewinne i uzależnione od opinii innych. Z czasem dzięki tym innym nabieramy siły i wiary w jedne swoje umiejętności (pod wpływem komplementów), a wątpimy w inne (pod wpływem krytyki) . I przeważnie tej krytyki jest więcej.

Człowiek niejako rozdziela się pomiędzy tym kim jest, a tym kim chciałby być, a tym jak go widzą inni. W takiej sytuacji trudno się odnaleźć. Trudno zweryfikować swoją tożsamość, znaleźć sobie właściwe miejsce w życiu. To prowadzi zarówno do skonfliktowania się ze sobą, jak i z otaczającym światem. Bo właściwie, gdzie się wtedy człowiek zaczyna a kończy - w tym co pozostało, czy tym co wypłynęło? Co jest jego integralną częścią tak naprawdę? Wyobrażenia?

W sytuacji, w której obie strony nastawione są na walkę (świadomie lub częściej nieświadomie), dojście do porozumienia będzie trudne lub wręcz niemożliwe. Niestety w ten sposób żyje wielu ludzi.
A przecież człowiek żyje po to, by być szczęśliwym, rozwijać się, cieszyć życiem, poznawać ludzi i dzięki temu wzbogacać swoje wnętrzne. Dwoje ludzi ma za zadanie stworzyć kolejne życie. Życie, które również ma być szczęśliwe. Po co stwarzać smutne dzieci, ktore zamienią się w kolejne pokolenie smutnych dorosłych.
Wbrew pozorom każdy z nas ma wpływ na to jak ukształtują się losy innych ludzi i to nie etylko naszych dzieci, ale całego społeczeństwa. Jeśli tylko co 10-a osoba zacznie się doskonalić w rozwoju duchowym, naprawiać swoje popsute mechanizmy psychiczne, rozwijać w sobie prawdziwego siebie, to już daje 10% całego społeczeństwa. I te 10% ludzi może stwoprzyć kolejnych ludzi, którzy będą zaopiekowani, kochani bez toksycznych uwarunkowań, szczęśliwi. Ale wychować szczęśliwe dzieci mogą tylko ludzie szczęśliwi. Dlatego właśnie tak ważne jest, aby zmienianie świata i innych ludzi, zacząć od siebie. Po to by zabliźnić się ze swoją drugą połówką. Nie warto pomstować na złych ludzi, czy mieć żal do rodziców. To strata czasu, przez którą dobre myśli o Tobie i Twoim świecie nie będą miały kiedy wykiełkować. Poza tym nie masz już na to wpływu, zło zdarzyło się w pzreszłości. Teraz jest już tylko teraźniejszość.
Od każdego z nas zależy czy tak zaprojektujemy naszą teraźniejszość, by stworzyla nam szczęśliwą przyszłość.
1 komentarz:
To piękne Anetko, co napisałaś. Wyprzedasz moje wnioski z obserwacji świata o jeden krok i podsumowujesz nieposegregowane jeszcze myśli:
"Po co stwarzać smutne dzieci, ktore zamienią się w kolejne pokolenie smutnych dorosłych. (...)
Wbrew pozorom każdy z nas ma wpływ na to jak ukształtują się losy innych ludzi i to nie etylko naszych dzieci, ale całego społeczeństwa."
Prześlij komentarz