środa, 28 października 2009

Retrospekcje regresingowe

Lubię szukać w sobie przekonań, które później odnajduję wśród przebłysków  regresingowych. Dają mi one wiele do myślenia i sprawiają, że jakieś niewłaściwe przekonania, zostają w trybie natychmiastiowym  zrozumiane i uporządkowane.

Mam z ostatnich miesięcy takie dwa obrazy w sobie (Isztar z czerwca, Vivien z października):
  • Isztar - kobieta żydowskiego pochodzenia, lat ok. 25, stojąca w gruzach zburzonego miasta (Warszawa?). Smutna i zdruzgotana, ale nie tyle samymi okropienstwami wojny, co decyzją którą podjęła. Chcąc ratować dwójkę swoich dzieci przed zagładą, oddała je pod opiekę innej rodzinie. Uznała, że ona sama nie da rady ich ocalić, że nie jest wystarczająco dobra jako matka. Chwilę po tym, jak je oddała w opiekę, na budynek w którym były dzieci z nowymi opiekunami spadła bomba. Isztar stała jak skamieniała, jakby serce w niej stanęło. Nie wiem co sie potem z nią stało. Czy przeżyła wojnę, czy nie.

  • Vivien - początek XX wieku, duże tętniące życiem miasto, kobieta około 20-kilkuletnia, niezamężna, atrakcyjna, odważna, piękna, celebrytka swoich czasów, opisywana w żurnalach i dobrze widziana w towarzystwie. To życiorys oficjalny. Nieoficjalnie wraz z trzema innymi kobietami pracująca na zlecenie jakichś tajnych służb. Długie kręcone włosy w kolorze naturalnego blondu, drobna, szczupła.

    Dostała niespodziewane wezwanie by wraz z pozostałymi dziewczynami, stawić się na jakimś szczególnym przyjęciu czy  uroczystości w domu znanego prominenta. Jechały we trzy, prowadził kierowca (gruby, niski, ciemnowłosy). Czwartą koleżankę (niska, niepozorna brunetka o krótkich włosach) zabrały po drodze.

    Już na miejscu okazało się, że razem będą wzbudzać zbyt duże zainteresowanie i nie uda im się pozostać inognito. Rozdzielają się zatem i każda osobno porusza się po willi, by zobaczyć co to za podejrzana uroczystość.

    Vivien zostaje wciągnięta do wspólnego tańca w salonie, przez grupke mężczyzn i od razu orientuje się, że zarówno wyglądem, jak i sposobem tańca znacząco odbiega od tańczącej grupy. Udaje jej się wymknąć do ogrodu, po czym biegnie wokół budynku, by jak najszybciej dotrzeć do auta. Samochód stoi pusty. Nie widać kierowcy. Dostrzega jednak swoją koleżankę i wskazuje jej miejsce pasażera. Obu z nich udało się chyłkiem wymknąć. Vivien prowadzi, ale ma z tym duży pfroblem, bo auto cały czas "szale". Zatrzymują się i zamieniają miejscami po czym szybko ruszają. Koleżanka pyta "Co z nimi?", na co Vivien odpowiada "Muszą jakoś dać sobie radę".

    Po jakimś czasie (kilka godzin) obie są w hotelowym pokoju, który jest ich kryjówką. Vivien skulona siedzi w rogu, koleżanka (blondynka, o krótkich prostych blond włosach) stoi na środku pokoju. Zastanawiają się o co chodzi i z niepokojem czekają na swoje towarzyszki. W pewnym momencie  słychać, jak ktos próbuje wejśc do ich pokoju. Vivien błyskawicznie wchodzi i zamyka się w małej, pojedynczej szafie stojącej koło łóżka. Widzi, jak blondynka daje jej oczami znak, by się nei ruszała, po czym zostaje zastrzelona z pistelotetu posiadającego tlumik, przez 2 mężczyzn w beżowo-brązowych garniturach. Viwien pozostaje w szafie.

    Następnie (po znowu bliżej nieokreślonym czasie) do pokoju wchodzi kolejna osoba. To jedna z koleżanek. Ma na sobie jasnoróżową długą sukienkę, włosy w kolorze miodowego blondu. Jest roztrzęsiona. Nie ma żalu do dziewczyn, że uciekły, bo to standardowa procedura, że w sytuacji kryzysowej, każda miała ratować się sama i nie narażać życia innych. W każdym razie kobieta jest wściekła, że kierowca zniknął i zaczyna podejzrewać, że to była celowa ustawka, aby je zlikwidować. Przypomina sobie, że kierowca miał być zameldowany w tym samym hotelu w pokoju 33. Idzie do niego po schodach (jedno piętro wyżej), otwiera drzwi i widzi kierowcę siedzącego na krześle, tyłem do okna, bawiącego się pistoletem. Kobieta rozumie, że on będzie kolejną ofiarą. Dostrzega w pokoju 2 mężczyzn w bezowo-brązowych garniturach, którzy wstają by ją zastrzelić. Zdążyła wykrzyknąć "Nie uda się Wam tak łatwo" i przechyliła się na uchylnym oknie do tyłu. Chciała podczas obrotu okna złapać się o krawędź balutrady niższego piętra. Jednak jej się to nie udało i wypadła, zabijając się.

    Po znowu bliżej nieokreślonym czasie - ale raczej dotyczącym kilkunastu minut, Vivien ubrana w łachmany, wielką czapę, trzymając czarny zniszczony skórzany kufer, ucieka z hotelu. Powstrzymuje łez, by nie wzbudzać zainteresowania ludzi. Wie, że nie może sie odwrócić, bo sparwcy zamachu mogą cały czas być w pobliżu. Czuje smutek, że nie mogła nawet potrzymać za rękę zmarłej i się z nią pożegnać. Zdaje sobie sprawę, że kierowca też może nie żyć. Mimo to, chce go później odszukać oraz znaleźć jakieś dziecko (dziewczynkę ok. 6-7 lat). Nie wiem co sie potem z nią stało.

Brak komentarzy:

 
Widget